Setna rocznica śmierci Promyka  –  8 lipca 2008 


Promyk o Prószance

Fragment dziennika Konrada Prószyńskiego z podróży po Grodzieńszczyźnie, Podlasiu i Suwalszczyźnie w latach 1894-1895 (Z. Postołowicz, J. Szumski, Studia Podlaskie, t. III, Białystok 1991, ss. 171–188.

Poniższy tekst pochodzi z artykułu Szczepana Lewickiego, opublikowanego w „Roczniku Ziemia Brańska” w 1993 roku.

„Poniedziałek, 9 września. Prószanka Stara. Dwadzieścia kilka gospodarstw drobnych, sami Prószyńscy, szlachta pono nawet legitymowana, ale prosta, mało czytać umie. Najzamożniekjsi: Jan Markowski-Prószyński i Wojciech Prószyński, który był na wygnaniu w Tobolsku i wrócił. W ubogiej chałupie Tomasza Prószyńskiego, nie czytającego mieszka komornik, 85-letni Klemens Prószyński, z przydomkiem Kołek, który był w ciężkich robotach na Syberii, w Usssolu, skazany na lat 10. Starzec małego wzrostu, ale rześki, czyta chętnie, chodzi żwawo, gawędzi zdrowo. Nastawił samowar i częstował mię w swojej izdebce ciasnej herbatą. Żyje ze wsparcia od trzech synów urodzonych na Syberii, którzy tam wrócili i trudnią się rzemiosłami. Klemens pochodzi z Prószanki Baranków, z gałęzi Kołków, którą uważają za najstarszą między Prószyńskimi. Mówił, że szlachectwo otrzymane «od królowej Bony».

O wiorstę na południowy zachód leży Prószanka Baranki. Tu były dwie rodziny Wojnów (zdaje się najzamożniejsze), a reszta Prószyńscy; w ogóle wszystkich 23 gospodarzy. Ocalało gospodarstwo tylko Franciszka Prószyńskiego, który w roku 1863 był gdzieś w Kongresówce na robocie (ciesielskiej?). Pozostało też gospodarstwo smutnej pamięci pana Jana Zębiaka-Prószyńskiego, który w więzieniu wydał czterech skazanych do ciężkich robót (w tej liczbie i Klemensa), a po uwolnieniu – obity we wsi swojej – stał się przyczyną wywiezienia wszystkich „na wodworenije” do Syberii, głównie do guberni tomskiej, rozsprzedania z licytacji ich ruchomości i rozdania osad sprowadzonym Rosjanom. Ci ostatni, obawiając się przyszłości, poodsprzedawali przeważnie grunta okolicznym mieszkańcom i wynieśli się do Rosji. Dziś nabywcy są niepokojeni groźbą wywłaszczenia ich. Franciszka Prószyńskiego nie zastałem, tylko synów, córkę małą, chorąna oczy i kołtun i ich matkę – stosunkowo bardzo młodą i miłą kobiecinę. Obeicałem ,Gazetę” przysłać na imię syna starszego – Stanisława. Toż obiecałem Klemensowi.

Dzisiejszy plan Prószanek Baranków i Starej nasuwa myśl, czy pierwej nie istniał niegdyś dwór większy (w miejscu osad po Wojnach (...)”.